Musiałam. Po prostu musiałam o tym napisać, bo czasami mam wrażenie, że zaginęła ona gdzieś w czeluściach Internetu, a sam wyraz pozostał dawno nieużywanym archaizmem. Zastanawia mnie fakt, po co od najmłodszych lat wpajano nam jej zasady.
Po co te wszystkie dyktanda, kreślenie na czerwono...
Po to, by, jako dorosłe osoby zburzyć cały ten obraz w dosłownie sekundę?
Czy naprawdę tak trudno poświęcić chwilę na spojrzenie do słownika w celu rozwiania swoich wątpliwości?
Najwyraźniej tak, gdyż od jakiegoś czasu mam wrażenie, że większość wychodzi z założenia:
- a nuż trafię dobrze
Lub:
- a nuż nikt nie zauważy
Albo, co gorsza:
- wszyscy robią błędy, więc co za różnica
Jak bardzo się mylą...
Zauważy, zauważy, a wpis będzie wisiał latami i do tego jeszcze będzie zawsze kojarzony z Waszym nazwiskiem. Ale to przecież tylko moje osobiste przemyślenia – takie zboczenie zawodowe z czasów, kiedy zajmowałam się korektą tekstów. Nic nie poradzę, że kiedy widzę stronę/blog ze sporą popularnością, a tam pisownię, której autor zapomniał o istnieniu słownika, coś się we mnie gotuje. Tak już mam! I wcale nie twierdzę, że jestem nieomylna, bo popełniam błędy tak jak każdy. Z tą małą różnicą, że chociaż staram się ich uniknąć lub je poprawić...